Zmiana nazwy gatunku romansu
Nazywam siebie autorką powieści romantycznych; piszę książki o tematyce romantycznej. Gatunek, w którym piszę nazywany jest „romans”. Ale czasami zastanawiam się, czy to do końca prawda.
Bo choć piszę o romansach, to powiedziałabym, że sednem mojego pisania jest miłość. Piszę o miłości. Romans oczywiście odgrywa pewną rolę, ale miłość jest podstawowym tematem.
Semantyka, być może uważacie. Ale myślę, że to fakt nie często doceniany, że romans i miłość to dwie odrębne rzeczy. Oto, co Oxford English Dictionary ma do powiedzenia:
- Miłość (rzeczownik): intensywne uczucie głębokiego przywiązania.
- Romans: przyjemne uczucie podniecenia i zachwytu związane z miłością.
Różne definicje; i co ciekawe, definicja romansu opiera się na miłości.
Miłość może istnieć w związku bez romansu. Możesz kochać mężczyznę nawet jeśli nie przynosi ci kwiatów, nie patrzycie sobie głęboko w oczy lub nie całujecie cię w ten sposób. Miłość wykracza poza romans.
Teraz, oczywiście, nie jestem zwolennikiem miłości bez romansu! Powieści, które piszę, są pełne romansu, i to nie bez powodu – bo romans jest tym, co sprawia, że serce śpiewa. Ale to nie wszystko, o czym opowiadają moje powieści.
W Burning Embers czytelnik o romantycznej wrażliwości znajdzie wiele powodów do radości. Rafe jest silnym bohaterem, który wie, jak romansować (i uwodzić) kobiety. Przygotowuje Coral pyszny posiłek. Leci z nią na piknik do opuszczonego kanionu. Mówi jej, że jest piękna. Wielbi jej ciało. Ale u podstaw związku bohaterów leży coś więcej niż romans – znacznie głębsza więź. Głębia uczucia jest tym, co przeraża parę; pozwolić sobie na takie uczucie wymaga odwagi, gotowości do dopuszczenia bezbronności. Końcówka książki opowiada o pozbyciu się barier i byciu jednością, otwartą na siebie nawzajem. I to jest właśnie miłość.
Więc chociaż cieszę się, że mogę nazywać siebie pisarką romansów i publikować w tym gatunku, lubię myśleć o sobie jako o kimś, kto pisze historie miłosne.