Muzyka: język namiętności
’Zadaniem autora książki jest opowiedzieć historię słowami, ale pisząc „Koncert” mogłam też wykorzystać do tego muzykę.’
Ze wszystkich dziedzin kultury, do których nawiązuję w moich powieściach – sztuki, literatury, archeologii, architektury – muzyka jest najbardziej romantyczna. Kiedy wymyślałam fabułę powieści, „Koncert”, bardzo łatwo było mi stworzyć scenerię miłości śpiewaczki operowej i pianisty-kompozytora. Muzyka jest przepojona uczuciami i potrafi wzniecać tak wielkie emocje, że związane z nią przeżycia najmocniej zapadają w pamięć. Tworzy magiczne więzy.
Oto fragment z początku „Koncertu”. Catriona niedawno poznała Umberta. On gra dla niej na fortepianie.
Potem zaczął grać na dobre, a Catriona stała obok fortepianu, sącząc grappę, zasłuchana i zapatrzona w jego długie, szczupłe palce poruszające się lekko w tę i z powrotem po klawiaturze. Był fantastyczny, miał tak pewne uderzenie, silne, zręczne. Pokój wypełniła muzyka z równą pasją jak blask księżyca ciemność. Było coś bardzo zmysłowego w tym, jak jego palce muskały klawisze, coś ekscytującego, erotycznego. Starała się stłumić takie myśli, ale trudno jej było oddzielić jego dotyk od muzyki, która ją porwała, zawładnęła nią bez reszty.
Umberto obserwował jej twarz rozmarzonym wzrokiem, a muzyka brzmiała coraz mocniej, narastała pod jego palcami niczym wiatr. Przeszedł do innej tonacji, jego gra zdawała się unosić ich coraz dalej w krainę magii. To był ich wspólny świat, oboje znali go na wylot. Łączyła ich miłość do muzyki, przemawiali do siebie bez słów, w tym samym języku.
Wkrótce cudowna, pogodna melodia nabrała szybszego, bardziej brutalnego tempa, bardziej nowoczesnego, świeżego. Catriona czuła, że serce w niej rośnie. Muzyka miała w sobie tak wielką siłę, że musiała się jej poddać. (…)
Uderzał coraz gwałtowniej, silniej. Wszechwładne, majestatyczne nuty i akordy nabierały mocy, aż muzyka wybuchła niczym rozpalony gejzer ognia. Umberto zatracił się w niej, opuszczając swoją ciemnowłosą głowę nad klawiaturą i śledząc trudne pasaże wygrywane po mistrzowsku palcami, aż wreszcie przyszło uspokojenie wraz z powtarzającą się skomplikowaną frazą. Kiedy po chwili uniósł wzrok, zmrużył lekko oczy, a melodia zmieniła się w finezyjny, kapryśny temat. Potem nastąpiło crescendo, uroczy pogodny motyw z początku utworu powrócił, by osiągnąć szczyt w nagłym dynamicznym wybuchu. I oto ostatni akord wybrzmiał, by rozpłynąć się w docierającym z dołu szumie fal.
Umberto nazywa ten utwór „Songe d’une Nuit d’Amour” (Sen o nocy miłości). Zainspirowała go właśnie ta chwila spędzona z Catrioną i emocje, które wzbudziła w nim ta dziewczyna.
– To twoje dzieło – mówi jej. – Jesteś muzą o ogromnej mocy.
Kompozycja jest niezwykle zmysłowa. Wyraża wzajemne zauroczenie i zapowiedź tego, co ich czeka, przełożone na język rytmu i dźwięków.
Bez wątpienia Umberto jest kompozytorem romantycznym. Kontynuuje nurt zapoczątkowany przez kompozytorów romantycznych z XIX wieku. Czajkowski czy Brahms starali się, by muzyka wywoływała emocje i namiętności. Kim byśmy dzisiaj byli bez ich twórczości? Wyobraźcie sobie, że oglądacie romantyczny film bez poruszającej, pięknej ścieżki muzycznej – jakże płaski i mało wciągający byłby taki obraz.
Pisząc „Koncert” miałam w głowie własną ścieżkę dźwiękową. Bodaj najważniejszy utwór na niej to „Songe d’une Nuit d’Amour” Umberta, drugi zaś pochodzi z „Dichterliebe” Roberta Schumanna. „Miłość poety” to cykl pieśni skomponowanych przez niego do wierszy Heinricha Heinego. Umberto prosi Catrionę, by zaśpiewała „Lieder”.
Tak to opisuję:
Wzięła rozedrgany wdech i zaczęła. Jej sopran dźwięczał czysto i autentycznie. Bogate, naturalne wibrato wydobywało całą treść tej poezji, przenikało falowaniem emocji powietrze, jakby starała się dotknąć strun w sercach każdego słuchacza. Wyrażała każdy niuans znaczeń z tak instynktownym zrozumieniem, że zatraciła się bez reszty.
Ich grolle nicht, und wenn das Herz auch bricht,
Ewig verlor’nes Lieb! Ich grolle nicht.
Nie winię cię, choć serce mi pęka,
Miłości stracona na zawsze! Nie winię cię.
Te słowa oddawały prawdę z taką siłą, jakby były dla niej napisane. „Bo widziałam cię w moich snach i widziałam noc w twoim sercu”. Każda kolejna fraza brzmiała mocniej, intensywniej. Głos Catriony bez trudu wznosił się coraz wyżej aż do potężnego crescendo. To nie było jak aria, która stopniowo wypełnia brzmieniem całą salę. Ta pieśń pulsowała zupełnie inaczej. Była skierowana do wnętrza. Ponura, groźna. Żaden ze słuchaczy nie poru- szył się, zdawało się jakby wstrzymali oddech, póki ostatnia nuta nie wygasła w przestrzeni i nie zapanowała znów absolutna cisza.
W „Lieder” Schumann wyrażał miłość do kobiety o imieniu Clara. Catriona, śpiewając ten utwór, daje upust uczuciom do ukochanego, którego miała, ale utraciła – Umberta. Umberto jest wstrząśnięty, można powiedzieć, że występ Catriony stanowi punkt zwrotny całej powieści.
Zadaniem autora książki jest opowiedzieć historię słowami, ale pisząc „Koncert” mogłam też wykorzystać do tego muzykę. Nawet teraz, gdy wyobrażam sobie Umberta i Catrionę w ich włoskiej willi, słyszę melodię, która wydobywa się z fortepianu, unosi nad kwitnącym bujnie ogrodem i płynie aż nad wody Jeziora Como. … i żyli długo i szczęśliwie.